Moje 25 lat w Tour de Pologne – 2008

Bardzo, bardzo trudny rok, ale po latach nie boję się napisać, że przełomowy. Od początku towarzyszyły nam wielkie gwiazdy, ale i koszmarna pogoda. Fabian Cancellara zachwycił na otwarcie Tour de Pologne w Warszawie, przez całą drużynową jazdę na czas nie schodząc ze zmiany. A potem… potem zaczęło lać. Kolarze kończyli etapy w kurtkach przeciwdeszczowych, a na czwartym etapie – w Lublinie – po prostu stanęli, odmawiając pokonania ostatniej rundy.

Sam byłem zawodnikiem i nie raz zamarzały mi palce, wiec z jednej strony ich rozumiałem. Z drugiej było mi przykro, że świetnie przygotowany i zorganizowany wyścig obrywa przez pogodę. Co mogliśmy zrobić? Tylko skracać etapy. I taka była reakcja.

Nie jedyna, bo prowadziłem też długie i trudne rozmowy z przedstawicielami UCI, przekonując że wyścig w Polsce we wrześniu to jednak jest średni pomysł, że potrzebujemy nowego letniego terminu. Zrobić jakąś roszadę w napiętym kalendarzu Tour de Pologne to nie jest łatwe zadanie, ale nam się udało. W 2009 roku nasz wyścig zaczął się w sierpniu. Może dlatego, że delegaci UCI sami potwornie zmarzli i zmokli, więc przekaz docierał do nich lepiej.

65. edycja skończyła się jednak w wielkim stylu, co zawdzięczamy Jensowi Voigtowi. Próbował wiele razy, bywał blisko, nigdy nie bał się chłodu. Zawsze bardzo mu zależało na zwycięstwie w Tour de Pologne. I wreszcie nadszedł ten moment. Samotną ucieczkę Niemca w deszczowym Zakopanem zapamiętam na zawsze. 47 sekund przewagi nad drugim Tonym Martinem. To był prawdziwy triumf charakteru!