Moje 25 lat w Tour de Pologne – 2006

Uwielbiam melodię z naszej czołówki z tamtych lat. Czasami słyszę ją w jakimś dziwnym miejscu i nagle okazuje się, że ktoś ustawił sobie taki dzwonek w telefonie. Miłe wspomnienia.

2006 rok to był uroczysty start na Placu Teatralnym w Warszawie. Bardzo się cieszyłem na powrót kolarstwa do stolicy i to w tak reprezentacyjne miejsce. Całą uroczystość uświetnił swoją obecnością Robert Kubica. To była jego pierwsza wizyta w Polsce po debiucie w Formule 1. Wywołał wielkie zainteresowanie, niektórzy kolarze brali od niego autografy. Chwilę porozmawialiśmy – zapamiętałem go jako wesołego, twardo stąpającego po ziemi człowieka. Od dwóch lat obserwuję jego fascynację kolarstwem. Trenuje na rowerze prawie codziennie, startuje w amatorskich wyścigach, niedawno dostał od nas strój Tour de Pologne. Może jeszcze kiedyś nas odwiedzi… 

Ale wracamy do 2006 roku. Nowe przepisy Pro Tour sprawiły, że wyścig zmienił trochę charakterystykę. Nie można już było rozgrywać dwóch etapów ostatniego dnia, zniknęła więc jazda indywidualna na czas, na Orlinku. Jak spojrzymy na czołówkę klasyfikacji generalnej, to są to duże nazwiska: Stefan Schumacher, Cadel Evans i Alesandro Ballan. Ten ostatni pozostaje wielkim przyjacielem Tour de Pologne, często nas odwiedza. Ja 2006 rok pamiętam też ze względu na innego Włocha. Daniele Bennati ukochał sobie Polskę, przyjeżdżał do nas w zasadzie co rok, i co rok wygrywał etapy. Tym razem złowił dwa – z Ostródy do Elbląga i z Bydgoszczy do Poznania.