„Kwiato” jest niesamowity!

Ależ to się oglądało! Michał Kwiatkowski dał podczas Tirreno – Adriatico pokaz wielkiej formy i mądrości. Ta mieszanka dała mu zwycięstwo. Jest niesamowity. Jeździ coraz lepiej w górach, jest świetny na czas i jeszcze potrafi finiszować w płaskim terenie. Do „wyścigu dwóch mórz” nie przystępował jako lider, ale cały czas był czujny i gdy nadarzyła się okazja, potrafił ją wykorzystać. Triumfował w naprawdę prestiżowej imprezie, a to wciąż nie koniec. Mamy dopiero marzec, a on ma już na koncie cztery wygrane. Wielka rzecz, naprawdę!

Tirreno – Adriatico traktuję wyjątkowo, bo sam zakładałem tam koszulkę lidera w 1983 roku. Wygrałem prolog z bardzo dobrą średnią prędkością 56 km/h. Jechaliśmy z wiatrem, a za mną było chyba dziewięciu mistrzów świata, m.in.: Moser, Saronni, Hinault, Knetemann. Przez kilka etapów prowadziłem, ale Holendrzy załatwili mnie w górach. Skończyłem trzeci, ex aequo z Moserem. Swoją drogą, Tirreno – Adriatico to trochę taki „polski” wyścig. Etapy wygrywał tam Lech Piasecki, a Zenon Jaskuła był drugi. Teraz Michał wykończył to, co nie udało się nam w przeszłości!

„Kwiato” miał trochę szczęścia, ale bez tego nie da się nic wygrać w kolarstwie. Defekt miał jego kolega ze Sky Geraint Thomas, ale Michał potrafił to świetnie wykorzystać. To dobra wróżba przed sobotnim Mediolan – San Remo. Rok temu wygrał po pięknym finiszu, ale o powtórkę będzie bardzo trudno. Wszyscy będą pamiętali o tym, co zrobił rok temu, a do tego wiedzą, że teraz jest bardzo mocny, więc na pewno przypilnują Polaka. W tak pięknym sporcie jak kolarstwo wszystko jest jednak możliwe, więc pozostaje nam wierzyć i trzymać kciuki za Michała. Allez „Kwiato”!