Czesław Lang: Za rok TDP może trwać kilkanaście dni

Od zakończenia 72. Tour de Pologne minął tydzień, a ja już jeździłem palcem po mapie, myśląc jak poprowadzić trasę następnego wyścigu – dyrektor wyścigu Czesław Lang zdradza nam swoje plany.

news11

Czy szykuje Pan jakąś niespodziankę?

Myślę że tak. Chcemy by Tour de Pologne trwał więcej niż tydzień.

Ale przecież to niemożliwe, przecież UCI skraca wszystko co się da. Nawet Vuelta ma trwać dwa, a nie trzy tygodnie.

To prawda. Taka jest tendencja, by wyścigi skracać, dynamizować, no poza Tour de France. To ma być to główne, największe wydarzenie roku.

Skąd więc dodatkowe dni Tour de Pologne?

Plan jest prosty. Trzy-cztery etapy Tour de Pologne kobiet, dzień przerwy i siedem etapów Tour de Pologne mężczyzn. Celowo mówię o tym jak o jednym wyścigu, bo będziemy to robić na tym samym poziomie, albo w ogóle. To jest warunek. Ta sama infrastruktura, ta sama oprawa, transmisje telewizyjne. U nas nie będzie tak, że dziewczyna na podium dostaje mikser, a kolarz – czek. Jeśli zabezpieczymy na wszystko odpowiednie środki, wystartujemy już w najbliższym sezonie. Jeśli nie, będziemy ich szukać dalej.

Skąd ten pomysł?

Pomysł mam od dawna. Kolarstwo kobiet niesamowicie się rozwija, te wyścigi są bardzo ekscytujące. Poza tym mamy coraz więcej mocnych nazwisk w kraju. Kasia Niewiadoma jest wicemistrzynią igrzysk europejskich w Baku i wszyscy wróżą jej wielką karierę. Eugenia Bujak, Kasia Pawłowska, Paulina Brzeźna-Bentkowska czy mistrzyni Polski Gosia Jasińska. To tylko najbardziej znane nazwiska, a tam już rośnie młode, wspaniałe pokolenie. Kiedyś, jak jeszcze nie mieliśmy wielkich postaci w kolarstwie męskim, konsekwentnie mówiłem że niezależnie od wszystkiego ja będę budował dla nich teatr, czyli Tour de Pologne. By o polskim kolarstwie było głośniej, by łatwiej było znaleźć sponsorów, i tak dalej. I nagle w tym teatrze pojawili się znakomici aktorzy: Michał Kwiatkowski, Rafał Majka, Maciej Bodnar. Podobnie może być z kolarstwem kobiet. Mam wrażenie, że polskie kluby bardzo zyskają, jeśli nagle okaże się, że jest u nas w kraju poważny wyścig, pokazywany w telewizji. Taki jest plan i prędzej czy później go zrealizujemy.

Pierwsze przymiarki do przyszłorocznej trasy?

Jeśli uda się z wyścigiem kobiet, to moglibyśmy zacząć na wybrzeżu. Będą wakacje, będzie tam dużo ludzi. Trzy-cztery etapy prowadziłyby do Warszawy. Stolica pokazała się w tegorocznym Tour de Pologne ze znakomitej strony. Dostałem wiele głosów zza granicy, że wypiękniała nie do poznania. Warszawiacy też zasłużyli by do nich wrócić, nie spodziewałem się aż takich tłumów na ulicach.

Wielu kibiców pyta: a może wrócicie na Dolny Śląsk, a może zawitacie na Mazury?

Wiem. Myślę, że Tour de Pologne kobiet da nam w przyszłości właśnie taką możliwość, by odwiedzać nowe regiony. Ale nic nie dzieje się ot tak, za pstryknięciem palca. Wiecie, ile miejscowości mieliśmy na trasie ostatniego wyścigu? 500. Do każdej trzeba przyjechać, spotkać się z prezydentem, wójtem, policją. Omówić sprawy bezpieczeństwa. Powiedzmy, że w każdym przypadku będzie to godzina rozmowy. Łatwo policzyć, ile to pracy. Dlatego tak cenimy dobrych, stałych partnerów. Jak Katowice, Kraków, Bukowina. Co nie znaczy, że zamykamy drzwi dla innych. Przyjechaliśmy w tym roku do Nowego Sącza i to było objawienie. Na pewno tam wrócimy. A co więcej? Zdradzę, że marzą mi się Bieszczady i może już w przyszłym roku… Jest też plan, by znów wjechać na Słowację.

Tegoroczna trasa się sprawdziła?

Na pewno. Słyszałem wiele głosów, że to był najwyższy poziom w historii Tour de Pologne. Jak się coś buduje, to czasami trzeba poczekać na efekty. Ten ostatni wyścig pokazał dobitnie, że do nas kolarze nie przyjeżdżają trenować. Przyjeżdżają walczyć. To jest ich wyścig docelowy. Nie było żartów. Dwa górskie etapy zrobiły w peletonie ostrą selekcję. Została elita. Płaskie etapy też przyniosły piękne momenty. Marcel Kittel żegnał się z wielkim smutkiem, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że za rok Tour de Pologne pokryje się terminem z Tour de France. Powtarzał kilka razy, że tam może i jest najważniejszy wyścig na świecie, ale tu jest jego ulubiony.

Skąd zmiana terminu?

Koniec lipca to w Polsce Dni Papieskie. Początek sierpnia to igrzyska w Rio. Został nam lipiec. Zaczniemy 12. Nie było innego wyjścia, ale damy sobie radę. Jesteśmy zupełnie innym wyścigiem niż Tour de France, mamy swój charakter i na pewno stworzymy widowisko. Przyjadą do nas młodzi, głodni sukcesów, być może odkryjemy kolejne przyszłe gwiazdy. Z tego przecież słyniemy.