Biało-czerwoni, powodzenia w Pjongczangu!

Sezon kolarski powoli się rozkręca, ale wiadomo, czym będzie żyła sportowa Polska w najbliższych tygodniach, prawda? Zaczynają się zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongczangu i wszyscy ściskamy kciuki za biało-czerwonych. Nie mam pojęcia, ile medali zdobędą nasi sportowcy, niech inni się tym zajmują. Ja siadam przed telewizorem i ściskam kciuki. Zawsze życzę naszym sportowcom jak najlepiej. Sam doskonale wiem, z jakim obciążeniem wiąże się start w takiej imprezie. Człowiek szykuje się do tego startu cztery lata. A kibice tak samo długo czekają, aby zobaczyć walkę. Gdy mówimy o kimś takim, jak Kamil Stoch, który w tym czasie osiągnął wielkie sukcesy, oczekiwania rosną razem z ogromną presją.

Pamiętam igrzyska w Moskwie, podczas których zdobyłem srebro. Najtrudniejsza była ostatnia noc przed startem. Po kolacji człowiek niby szykuje się do spania, żeby odpocząć, ale to nie zawsze wychodzi. Mnie też nie całkiem się udało. Pierwszą godzinę czy dwie w łóżku spędziłem nie mogąc zasnąć. Kręciłem się, przewracałem z boku na bok i wyobrażałem sobie to, co może dziać się na trasie. To taki moment, w którym często można spalić się przed startem. Chodzi o to, żeby w którymś momencie odciąć się od tego wszystkiego. Trzeba się przekonać, że człowiek zrobił wszystko, co mógł i jest optymalnie przygotowany, a powody do zmartwień mają rywale. Ja wiedziałem, kogo mam pilnować i co robić na trasie. W końcu usnąłem i spokojnie dotrwałem do rana. A później pobudka i… do boju!

Jak będzie teraz? Nie wiem. Sportowcy często mówią, że igrzyska to tylko kolejny start, ale to tak nie działa. To impreza, która jednak różni się od innych pod wieloma względami. Już przed wyjazdem czuć, że zbliża się coś wyjątkowego, a i na miejscu człowiek trafia do wioski olimpijskiej, spotyka ludzi z różnych dyscyplin i czuje, że bierze udział w czymś wyjątkowym. Naszym sportowcom życzę więc właśnie takich wrażeń. A na arenach walki! To jest najważniejsze w sporcie. Nie zawsze da się wygrać, nie zawsze czeka miejsce na podium, ale trzeba po występie czuć, że człowiek dał z siebie wszystko, że więcej już nie mógł. Takich sportowców podziwia się najmocniej, nawet jeśli kończą rywalizację bez medalu. A więc walczcie! Z naszej strony, czyli kibiców, możecie liczyć na wsparcie i zaciśnięte kciuki, o których pisałem na początku.