Wielki Alberto, wielcy Polacy!

GRU_7523

Często słyszę, że kolarstwo to coś więcej niż sport. Myślę o tym, co widziałem podczas trzech tygodni ścigania w Hiszpanii i kolejny raz się z tym zdaniem zgadzam. Kolarstwo jest piękne, wyjątkowe i ma w sobie coś z magii. Bo jak inaczej opisać ostatnią wygraną Alberto Contadora? Pamiętam go jako kolarskiego dzieciaka w Tour de Pologne, gdy wygrywał jazdę na czas pod Orlinek. Objawił się wielki talent, a później latami to potwierdzał. Serie wygranych wielkich tourów i jazda w stylu, za który kochały go miliony. Były wokół niego różne historie, ale ja teraz nie o tym. Dawał ludziom widowisko, był aktorem, który potrafił porywać kibiców. Najlepiej świadczy o tym jego pożegnanie i nieprzebrane tłumy, które mu dziękowały. Coś wspaniałego!

Ale ta Vuelta była też piękna dla nas, kibiców z Polski. Tomek Marczyński wygrał dwa razy. Kolarz, którego czasem skreślano, pokazał, co naprawdę potrafi. Uwierzył w siebie i dostał skrzydeł. Jechał jak natchniony. Odwdzięczył się ekipie za zaufanie i wiarę w najpiękniejszy z możliwych sposobów. „Maniek” pokazał klasę i zapisał się w historii.

Z etapową wygraną wyścig skończył Rafał Majka. Wielu liczyło, że powalczy w klasyfikacji generalnej, ale zabrakło mu szczęścia. Zatrucie zabrało to marzenie. Wielu pewnie nie dałoby rady się pozbierać, ale „Rafa” kolejny raz potwierdził to, za co tak bardzo pokochali go kibice – serce. On nie wygrał tak po prostu. On wyrwał ten triumf wbrew wszystkiemu. Za takie akcje i takie historie kocham ten sport. A przecież wielkie brawa należą się też Pawłowi Poljańskiemu. Nie wyszło, nie wygrał, ale atakował i szukał okazji. Dostał szansę i robił, aby ją wykorzystać. Nie wyszło, ale pamiętajcie, że w kolarstwie na starcie staje ponad 150 ludzi i każdy po cichu marzy o swoim dniu chwały. Mnie Paweł imponował i wierzę, że w końcu doczeka się swojej chwili. Zasługuje na to!