NIEZWYKŁE SPOTKANIE Z ERNESTO COLNAGO
Ernesto Colnago był gościem specjalnym podczas wyjątkowego spotkania miłośników rowerów Colnago w Veloart Studio & Cafe. Rozmawialiśmy o legendarnych rowerach, o pięknych wspomnieniach i o przyszłości związanej z obecnością Colnago w Polsce. Czesław Lang i Henryk Charucki jako firma Lang&Charucki jest bowiem przedstawicielem kultowej marki w naszym kraju. Zapraszam Was do przeczytania niezwykłej historii rowerów Colnago.
Historia rowerów Colnago zaczęła się w 1954 roku w małym włoskim miasteczku Cambiago. Naprzeciwko najpopularniejszej miejscowej trattorii 21-letni mechanik Ernesto Colnago otworzył swój pierwszy, niewielki warsztat. – Jestem synem rolników, więc z rowerami zaczynaliśmy od zera. Na początku pracowaliśmy po 17, 18 godzin na dobę – wspomina Colnago. Sam początkowo jeździł na rowerze, przez kilka lat terminował też jako mechanik w fabryce Gloria pod Mediolanem. Miał doświadczenie i miał pomysły. Rok później został drugim mechanikiem zespołu Nivea i pojechał na Giro d’Italia. A w 1963 roku był już w świecie kolarstwa taką postacią, że do współpracy zaprosił go zespół Molteni. Kilka lat później spotkał tam Eddiego Merckxa. Na początku lat 70. zdominowali świat kolarstwa, seryjnie wygrywając klasyki, Tour de France i Giro d’Italia. Marka Colnago już wtedy słynęła ze znakomitych, trwałych, stalowych ram i tytanowych części. Ale przede wszystkim słynęła z “szycia na miarę”. Przygotowanie roweru, na którym Merckx w 1972 roku pobił rekord w jeździe godzinnej pochłonęło 200 godzin ręcznej roboty.
To jest po prostu rower z duszą. To nigdy nie była fabryka z taśmą produkcyjną. Tu wszystko było projektowane pod nasze indywidualne potrzeby – wspomina Czesław Lang, który w latach 1986-88 startował w zespole Del Tongo Colnago. A pierwszy rower Colnago? – Nie zapomnę tej chwili. Piękny, bordowy. Jechało się cudownie.
Zawsze byłem odkrywcą młodych zawodników. Naszym mottem było wspieranie młodych. Kiedy zobaczyłem Czesława, Lecha Piaseckiego, poczułem, że mają odpowiedni talent i zacięcie do tego, żeby zostać wielkimi zawodnikami. Teraz osiągacie w kolarstwie apogeum, ale świetnych zawodników macie od zawsze – mówił na spotkaniu Colnago.
Lang wspólnie z Piaseckim byli jednymi z pierwszych kolarzy, którzy testowali pomysł w tamtych czasach absolutnie nowatorski – ramy karbonowe. – Jak podniosłem ten rower, to nie mogłem uwierzyć. Wygraliśmy na nich z Leszkiem Trofeo Baracchi. 100 kilometrów przejechaliśmy ze średnią prędkością 54 kilometrów na godzinę. Gnaliśmy jak wiatr. Ale potem mechanik zapakował rowery na dach i źle zapiął. Jeden z nich spadł na drogę. I – to było niesamowite – rozsypał się w pył. To były początki karbonu w kolarstwie. Ramy były jeszcze bardzo nietrwałe, nie to co teraz – wspomina Lang, który do dziś jeździ wyłącznie na rowerach marki Colnago.
Pojawienie się karbonu w kolarstwie to właśnie przykład innowacyjności Ernesto Colnago. Szukając nowych pomysłów, rozpoczął współpracę z Enzo Ferrarim. Panowie bardzo przypadli sobie do gustu, a Colnago dostało klucze do technicznych sekretów włoskiej stajni. Bardzo zyskały na tym zwłaszcza rowery do jazdy na czas. Colnago chwali się dziś grubo ponad tysiącem kolarskich zwycięstw. Na rowerach tej marki, oprócz Merckxa jeździły takie postaci jak Gianni Motta, Michele Danicelli, Giuseppe Saronni, Tony Rominger, Johan Museeuw, Moreno Argentin, Oscar Freire, Erik Zabel czy Alessandro Petacchi. – Do mnie najbardziej przemówił 1996 i tryplet zawodników Mapei w Paryż-Roubaix. Wszyscy wiedzą jak trudny to wyścig, jak zagrożone awariami i błotem są tam rowery. I tu nagle wygrywa trzech zawodników na Colnago. To o czym to świadczy? Że to rower mistrzów – mówi Czesław Lang. Do dziś rowery Colnago są robione na wymiar, a ramy wykonywane we Włoszech. Czy mają jakieś wady? Przez lata się nie psują. Patrzymy na jakiś model po kilkudziesięciu latach, a on ciągle jest piękny i wspaniały. To przyjemne, ale z tego powodu nie mogę zarabiać – żartował Colnago.
A na koniec jeszcze jedna piękna historia. W 1979 roku Colnago przygotowało specjalny rower dla Papieża Jana Pawła II. Był to model Mexico Oro, cały w kolorze złotym. Rower został przekazany Papieżowi osobiście przez Ernesto Colnago. – Pamiętam, że Jan Paweł II podniósł rower i powiedział: Ale lekki! Szkoda że nie miałem takiego w dawnych czasach w Krakowie. A potem pobłogosławił cały świat kolarstwa. Byłem bardzo wzruszony – wspomina Colnago. Już rok później złoty rower wrócił jednak do fabryki i do dziś stoi w muzeum Colnago. Papież przekazał, że model jest zbyt wystawny jak na jego potrzeby i poprosił o zwykły, biały rower. Taki też dostał i to na nim jeździł podczas pobytów w Castel Gandolfo.
Fot. Łukasz Szrubkowski