Moje 25 lat w Tour de Pologne – 2015
Rafał Majka rok wcześniej otworzył worek z polskimi zwycięstwami. Kolejna edycja przyniosła dwa takie triumfy. Wielką satysfakcję mieliśmy wszyscy w Nowym Sączu, bo wygrał Maciej Bodnar, a liderem został Kamil Zieliński.
Bodi to taki kolarz, którego nie sposób przecenić. Ogromna praca dla innych, ogromna praca nad sobą, ogromy pech też niestety. Na początku sezonu 2015 miał potworny wypadek, po którym długo dochodził do siebie. Wrócił właśnie na nasz Tour i mam wrażenie, że to etapowe zwycięstwo miało dla niego bardzo słodki smak.
Drugi polski etap padł łupem Marcina Białobłockiego. Niesamowity facet, którego odkryły dla naszego kolarstwa mistrzostwa Polski w Strzelinie, gdzie pokonał wszystkich największych. Ja o nim mówię kolarz-komputer. Wszystko ma przeliczone, każdy wat. Sam przeszywa kombinezony, sam robi drobne poprawki przy rowerze. 2015 to był sezon jego życia. Kiedy został mistrzem Polski, błyskawicznie postanowiliśmy zaprosić grupę One Pro Cycling na Tour de Pologne. I to był świetny strzał.
Sam wyścig wspominam jako najbardziej zacięty w całym moim ćwierćwieczu w roli dyrektora. Dobrym pomysłem okazał się bardzo trudny etap z Nowego Sącza do Zakopanego. To było kolejne podniesienie poprzeczki. Pamiętam, że na 72. edycję TDP przyjechali wysłannicy bardzo prestiżowego magazynu „Rouleur”. Wyjeżdżali zachwyceni, podkreślając nieprzewidywalność rywalizacji w Polsce. „Tour de Pologne, czyli nieoczekiwany diament w kalendarzu UCI” – tak zaczęli swoją relację. Miło.
A wygrał Jon Izagirre, wreszcie, bo od lat był tego zwycięstwa bardzo blisko. Dwie sekundy stracił Bart De Clercq, tylko trzy Ben Hermans. Taki to był wyścig.