Moje 25 lat w Tour de Pologne – 2010
Tour de Pologne miał już naprawdę mocną pozycję na świecie, stał się też bardzo solidną sportową marką w Polsce. Przyszedł czas, bym zaczął spełniać także swoje marzenia. A moim marzeniem zawsze było to, by Tour był więcej niż wyścigiem. Może niektórych drażni – dochodzą do mnie czasami takie głosy – że wykraczamy poza sport, że dużo mówimy o patriotyzmie, historii naszego kraju, jego najważniejszych rocznicach. Nie rozumiem jednak dlaczego miałbym nie wykorzystać wielkiej szansy, by pokazać Polskę światu. Mówić tylko o kolarzach, premiach, klasyfikacjach? Skoro oglądają nas w ponad 130 państwach, to może warto opowiedzieć jakim dzielnym jesteśmy krajem, z jak trudną, ale i wspaniałą historią.
W 2010 roku postawiłem pierwszy krok. Na starcie do szóstego etapu kolarze zatrzymali się pod bramą nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, już wtedy przez niektóre zagraniczne media nazywanego polskim. Kolarze zapalili znicze, złożyli kwiaty, byli bardzo przejęci. Wyjątkowa chwila. W 2010 roku przypadała też 200. rocznica urodzin Fryderyka Chopina. No i znów – wielu ludzi na świecie myśli, że Chopin był Francuzem. Dzięki transmisjom z wyścigu mogliśmy im pokazać, że nie, że to Polak.
Sportowo to także był piękny Tour. Przepiękny. Dwa etapy wygrał Andre Greipel, po jednym Bauke Mollema i Daniel Martin. I właśnie Irlandczyk – ten fantastyczny, odważny góral – zwyciężył w klasyfikacji generalnej 67. Tour de Pologne. Świetnie jechali też Polacy – Sylwester Szmyd i Marek Rutkiewicz. Po latach z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to był jeden z moich ulubionych wyścigów. 2010 – dobry rocznik.