Wielki Mohorić, ale tu jeszcze wiele się może zdarzyć
Wiele sobie obiecywałem po etapie z Leszna do Karpacza i się nie zawiodłem. Zresztą chyba nikt nie mógł się tak czuć. Tłumy kibiców na starcie, za co im serdecznie dziękuję, podobnie jak tym przy trasie. No i w ostatniej części, kiedy wszystko się decydowało. Jakie to było ściganie! Atak Rafała Majki wyglądał tak, że wielu już widziało w nim zwycięzcę. Rafał mówi od początku, że chce szukać szansy, ale i dobrze się bawić. Wszystko potwierdził, a przy okazji dał szansę na znakomitą zabawę fanom. Nie wyszło, ale takie akcje pamięta się bardzo długo.
Przyznam szczerze, że później mocniej zacisnąłem kciuki za Michała Kwiatkowskiego. „Kwiato” jest mocny, pokazał to podczas Tour de France, gdzie wygrał etap, ale nie tylko on ma silne nogi. W pewnym momencie skoczył Matej Mohorić i Joao Almeida. W tej kolejności wpadli na metę, Michał był trzeci i tak też wygląda klasyfikacja generalna. Co ciekawe, w 2021 roku cały wyścig wygrał Joao, a Matej i Michał też skończyli na podium. Teraz wszystko jest otwarte, a kolejność może się zmienić choćby w poniedziałek, bo trasa z Wałbrzych – Duszniki Zdrój jest naprawdę trudna, a suma przewyższeń przekracza trzy tysiące metrów. A i one jeszcze niczego raczej nie rozstrzygnie. Czyli… jest tak, jak miało być, ciągle coś się dzieje!