Moje 25 lat w Tour de Pologne – 2014
Teraz taki czas, że jubileusz na jubileuszu, ciągle słyszę więc pytanie: „Panie Czesławie, a jaki był pana ulubiony moment w Tour de Pologne?”. I choćbym chciał odpowiedzieć inaczej, to przed oczami i tak jest półprzytomny ze zmęczenia Rafał Majka, wjeżdżający na Rynek w Krakowie. A potem ta jego szalona radość, gdy dowiaduje się, że wygrał 71. Tour de Pologne.
Nasza radość też była ogromna. Jako organizator życzę zwycięstwa każdemu kolarzowi w stawce, ale tego polskiego sukcesu potrzebowaliśmy bardzo. 11 lat minęło od triumfu Cezarego Zamany w klasyfikacji generalnej. Ba, nawet etapów polscy kolarze nie wygrywali. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że odmienić może to Rafał Majka. Kto, jak nie on.
Kiedy rozmawiam z polskimi gwiazdami peletonu, zawsze mówią podobnie: „Bardzo chętnie przyjedziemy na Tour de Pologne, ale wszystko zależy od zdrowia po Tour de France”. I ja to w pełni rozumiem. W 2014 roku podobnie było z Rafałem. Kiedy wygrał dwa etapy we Francji, kiedy zdobył tam koszulkę w grochy, zadzwoniłem do niego.
„Panie Czesławie, jestem bardzo zmęczony. Nogi bolą” – mówi Rafał.
„Wiem że bolą, ale masz świetną formę. Szkoda ją zmarnować. Przyjeżdżaj do nas, kibice się ucieszą!”
Długo go nie namawiałem. Wiedziałem, że pofrunie na skrzydłach tego niesamowitego sukcesu, nawet jeśli nogi zmęczone Alpami i Pirenejami.
I tak właśnie było. Zespół Tinkoff pracował na Rafała wzorowo. W Szczyrbskim Plesie dowieźli go na ostatnie wzniesienie, a on finiszował jak sprinter. Dzień później w Bukowinie już sam rzucał bomby – jak to mawia. Ale największym zwycięstwem była właśnie czasówka. Rok wcześniej jazdą na czas pogrzebał swoje szanse na zwycięstwo w Tour de Pologne. To nie była jego specjalność. Zawziął się jednak i na trasie Kraków – Wieliczka – Kraków jechał jak w transie. Zajął 13. miejsce i trzynastka okazała się szczęśliwa. Przewagi wystarczyło, by wygrać generalkę.
Po latach cieszy mnie jeszcze jedno. Za każdym razem, gdy się z Rafałem spotykam, wspomina jak bardzo niezwykły był ten wyścig, jak niesamowitym uczuciem jest wygrać w domu, dla kibiców krzyczących „Majka, Majka” na każdym etapie, na każdym kilometrze.
Mam nadzieje, że jeszcze to kiedyś powtórzy.