Lepszego początku nie można było sobie wymarzyć!
Za takie dni, jak sobota w Krakowie, kocham kolarstwo. Nie można było sobie wymarzyć piękniejszego początku 74. Tour de Pologne. Piękna pogoda, wspaniałe ściganie. Było wszystko. Aktywna jazda Polaków, którzy zabrali się do ucieczki i walczyli w niej tak mocno, jak tylko potrafili. Taką postawę zawsze warto docenić. Za nimi gnał rozpędzony peleton, bo grupy sprinterów nie chciały odpuścić takiej okazji do zwycięstwa. Coś rewelacyjnego! No i później finisz. Wszyscy przed wyścigiem zastanawiali się, co pokaże Peter Sagan, choć ja byłem spokojny. Ten chłopak kocha wygrywać, a że jest w wielkiej formie, to pokazał ogromną moc. Rozegrał finisz perfekcyjnie i minął metę pierwszy. Sześć lat temu, w 2011 roku, właśnie tuż przy Błoniach zapewnił sobie triumf w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne, choć na mecie szybszy był Marcel Kittel. Teraz i Peter dołożył Kraków do swojej długiej listy triumfów. On jeszcze u nas powalczy. Dla siebie i dla kibiców, którzy tak mocno go wspierają. W Krakowie i przy całej trasie mógł liczyć na Polaków i Słowaków, którzy bardzo dużo przyjechało do Polski, aby być blisko idola.
W niedzielę bardzo prawdopodobny kolejny sprinterski finisz, choć pewnie znowu znajdą się śmiałkowie, którzy będą szukali szans w ucieczce albo atakach w końcówce. Zanosi się na kolejny wielki dzień kolarstwa w Polsce. Już nie mogę się doczekać!