Jazda konna
AS: Panie Czesławie – koń; kiedy i jak pojawił się w Pana życiu?
Konie są obecne w moim życiu od samego dzieciństwa. Urodziłem się na wsi, mój ojciec był kierownikiem PGR-u, a jednocześnie pasjonatem koni. To były czasy powojenne, kiedy rolnictwo nie było tak zmechanizowane i dużo koni pracowało w polu. Ojciec jeździł na koniu w siodle, jeździł także bryczką i ja, jako sześcioletni chłopiec, ciągle z nim jeździłem oglądać pola. Bryczkę umiałem powozić od małego. A potem znalazłem sobie takiego starszego konia i jak była wolna chwila, to wskakiwałem na oklep i jeździłem. Uwielbiałem wchodzić do stajni, znałem wszystkie konie, uwielbiałem ich zapach. Od początku konie mnie fascynowały jako piękne, duże, mądre i uległe człowiekowi zwierzęta.
AS: Kiedy i jak trafił Pan do Janowa? Czym urzekły Pana konie arabskie?
Koń arabski jest chyba najpiękniejszym koniem, dla mnie to ideał. Stąd taka fascynacja. Wiele lat temu zamarzyłem, żeby mieć konia arabskiego. Pojechałem na aukcję, właśnie do Janowa i kupiłem dwa konie – klacz Bajarkę i wałacha Elasa. Zakochałem się w nich od razu. Teraz w każdej wolnej chwili, kiedy tylko mam czas, to chętnie jadę do Janowa.
AS: Skąd pomysł na własną stadninę? Ile i jakich koni ma Pan u siebie?
Posiadanie własnego konia było moim marzeniem od zawsze. Tak się stało, że kupiłem od skarbu państwa majątek – były PGR z dworkiem. Wyremontowałem wszystko i potem aż się prosiło, żeby były tam również konie. Jest to Park Krajobrazowy Dolina Słupi, a więc przepiękne tereny, w których koń i rower są naturalnymi środkami lokomocji. I tak zacząłem kupować konie, obecnie mam ich czternaście, wśród nich konie arabskie, rasa wielkopolska, śląska, Szetland, Quarter. Głównie pod siodło, do rekreacji, ale są to gorącokrwiste i wymagające konie.
AS: Dusza sportowca przeniosła się również na konie – zawodniczkę Pana klubu jeździeckiego Ewelinę Żołnę widzieliśmy wśród uczestników Sportowych Mistrzostw Europy Koni Arabskich, które rozegrane były w lipcu br. w Janowie Podlaskim – czy to pomysł i plany na przyszłość?
Cieszę się bardzo, że trafiła do mnie dziewczyna z Janowa Podlaskiego, która skończyła Technikum Hodowli Konia. To wielka pasjonatka, świetnie jeździ konno. Przez kilka lat pracowała w stadninie koni w Janowie, a potem trafiła do mnie. Zajęła się końmi właśnie pod kątem zawodów. Do Mistrzostw Europy przygotowała Elasa, który zajął wysoką lokatę, był w czołówce koni arabskich. Muszę przyznać, że radziła sobie znakomicie.
AS: I na zakończenie – czy często sam dosiada Pan konia? Jak wygląda świat z perspektywy siodełka i siodła?
Świat wygląda pięknie z perspektywy siodła, a także z perspektywy siodełka. W obydwu przypadkach człowiek ma do czynienia z adrenaliną. Czy zjeżdżasz na rowerze z prędkością 100 kilometrów na godzinę, czy też pędzisz cwałem przez las. Wspaniały szum wiatru, wielkie wyzwanie i duża adrenalina. To jest naprawdę cudowne.